“Życie w strachu przed zaczerwienieniem i wyśmianiem było dla mnie tak stresujące, że gdybym tak miał spędzić kolejne 40 lat, to może w końcu brałbym jakieś leki na nerwicę albo zamknąłbym się w pokoju i nigdy nie wychodził.”
Co zrobić, żeby się nie czerwienić ze wstydu?
Dzisiaj poznasz mój sposób na czerwienienie się, dzięki któremu nauczysz się, jak sobie z tym radzić.
Nadmierne czerwienienie twarzy to zmora, która przysparzała mi stresu przez większość mojego życia dopóki nie nauczyłem się na panować nad swoimi emocjami.
Czerwienienie się podczas rozmowy było szczególnie irytujące w nowym towarzystwie, a o poznawaniu dziewczyn, to w ogóle mogłem pomarzyć, ponieważ czerwieniłem się na twarzy i paliłem ze wstydu podczas rozmowy z nieznajomymi ludźmi, a co dopiero z dziewczyną.
Czerwienienie się na twarzy – jak sobie z tym radzić?
*** PYTANIE CZYTELNIKA ***
“Cześć Paweł,
Piszę tak na szybko o co mi chodzi bo jestem w pracy
Aktualnie oglądam filmy z projektu Pewność siebie w 90 dni.
Dała mi do myślenia część, w której mówisz o imponowaniu, właśnie u mnie tak jest, że prowadzę swoją firmę, zwiedzam świat, uprawiam sporty, lubię robić ciekawe rzeczy ale nadal nie mam powodzenia u kobiet. Taki rzeczy mogą tylko pomóc…
Uświadomiłem sobie, że moim największym problemem jest jakaś fobia publiczna.
Prawie zawsze miałem z tym problem, że czerwieniłem się przy jakichś wystąpieniach w szkole czy na studiach, jednak nie było to jakoś mocno uciążliwe.
Chyba ostatnio to się pogłębiło po tym jak odeszła ode mnie kobieta, może moje ego mocno na tym podupadło ?
Kiedy jestem na treningu w grupie i mam coś powiedzieć, to automatycznie się czerwienię albo gdy wydarzy się jakaś niespodziewana sytuacja wśród innych ludzi to jest to samo.
Przykłady: kolejka przy kasie w sklepie, spotkanie jakiejś kobiety znajomej w sklepie czy galerii np.
Zauważyłem, że inni ludzie nie mają z tym żadnego problemu. Wśród swoich starych znajomych czy grup kolegów jestem pewny siebie i często przewodzę…
Brak takiej pewności siebie mógł wziąć się już z dzieciństwa, zawsze byłem bardzo chudy i miałem z tym kompleksy.
Nie podobał mi się mój wygląd i chociaż dużo jadłem i uprawiałem sporty, zawsze byłem najchudszy. Myślałem, że muszę nabrać masy żeby jakakolwiek kobieta się mną zainteresowała. Trwało to gdzieś tak do 20 roku życia.
Jeśli chodzi o rozmowę z kobietami to nie mam z tym problemów, mogę nawijać makaron na uszy, czy ciągnąć rozmowę itp. ale strasznie irytuje mnie, że czerwienię się na twarzy na początku.
Wtedy albo ludzie się ze mnie śmieją albo od razu widzą ze się stresuje, wiadomo o co chodzi.
Czy jest na to jakiś sposób?
Jak sobie z tym radzić?
Czy są jakieś ćwiczenia ?
Czy z tym trzeba iść już do psychologa?
Czy spotkałeś się z tym problemem albo któryś z Twoich kursantów?Tak w ogóle to chciałbym Ci powiedzieć, że wydajesz się być najbardziej realnym coachem w sprawach rozwoju i uwodzenia. Nie kopiujesz materiałów od innych tylko robisz je po swojemu i na polski rynek, który bardzo się różni od zagranicznego.
Pozdrawiam,
Marcin”
>>> MOJA ODPOWIEDŹ:
Hej Marcin,
Opisałeś świetnie mój problem, z którym borykałem się latami, właściwie całe życie, od małego aż do studiów.
Nazywam taki stan więzieniem, zniewoleniem, życiem w klatce.
Na pewno też mocno przyczynia się do tego gadanie rodziców: “Nie wychylaj się”.
Kompleksy też bardzo się do tego przyczyniają. Negatywne doświadczenia, wyśmiania.
Sam byłem chudy i do tego miałem kompleksy na punkcie dużych oczu, rzęs, zębów.
Dzieci w przedszkolu i szkole się ze mnie śmiały.
A ja brałem wszystko na poważnie.
Dopiero w liceum zacząłem coś robić z moją nieśmiałością.
Sposób na czerwienienie się na twarzy nr 1 – Jak sobie radzić:
Skuteczne okazało się słynne poszerzanie strefy komfortu codziennie małymi krokami.
Potem byłem bardziej rozpoznawany, ale już się uświadomiłem, że gdyby ktoś mnie wołał, to nie dlatego, że się ze mnie naśmiewa, tylko dlatego, żeby mnie zaczepić, podroczyć się, może poznać.
Zależy kto by to robił, czy osoba zawistna np. że jestem popularny czy osoba normalna, przyjazna.
Wcześniej miałem schizę, że gdy np. się zgłoszę na lekcji i klasa potem będzie się śmiać, to ja myślałem, że to ze mnie i jestem idiotą.
W ten sposób szkoła dodatkowo przyczynia się do tego problemu czerwienienia się, ponieważ pytania na forum są raczej niepożądane, tzn. są formalnie pożądane, ale jak już się zgłosisz, to głupie stadko może się zaśmiać, bo jest po prostu głupie, a ja to odbierałem, że to ja jestem pośmiewiskiem.
A stadko jest głupie, ponieważ równa się do dołu, aby wszyscy nadążyli, więc Ci ambitniejsi muszą zostać ogłupieni, żeby Ci bardziej leniwi mogli nadążyć, ale to inny temat. Polecam film: “Co szkoła robi z mózgami dzieci”.
Z czasem zrozumiałem, że lepiej być głupkiem przez 5 minut niż przez całe życie.
Jak chcesz osiągnąć sukces, to trzeba być czarną owcą, wyróżniać się, nie iść za stadem. Być innym i to jest dobre. Spójrz na ludzi sukcesu. Niekoniecznie byli prymusami w szkole ani nie należeli do tzw. popularnych dzieciaków. Raczej mięli swój świat.
Ludzie śmieją się z różnych rzeczy, mają swoje sprawy, swoje rozmowy.
Interpretowanie tego, że wszyscy rozmawiają o mnie jest bardzo egocentryczne.
Dlatego jednym z kluczy do pozbycia się nieśmiałości jest pozbycie się egocentryzmu
i zrozumienie, że nie jesteśmy
w centrum wszechświata, a opinie ludzi nie kręcą się wokół nas.
Tak naprawdę ludzie z natury są egoistami i patrzą tylko na siebie.
Dlatego, gdy rozmawiają i się z czegoś śmieją, to mają swoje sprawy, a ja nie jestem obiektem ich rozmów. Nie jestem pępkiem świata. To bardzo wyzwalające.
Ludzie śmieją się również, aby coś ukryć, np. swoją niewiedzę albo śmieją się z czegoś błahego albo dla zaczepki, a ja każdą śmiejącą się lub krzywo patrzącą się osobę zawsze podświadomie odbierałem jako naśmiewanie się ze mnie.
Paranoja!
Cóż, tak zostałem zaprogramowany jako nastolatek na treningach w klubie koszykarskim przez starszych kolegów.
Naśmiewali ze mnie i przezywali mnie praktycznie codziennie, więc byłem potem nieźle zaszczuty i przerażony przed obcymi ludźmi.
Wśród starych znajomych byłem wygadany, a przed obcymi ludźmi totalna spina, blokada, paraliżujący strach, stres.
Miałem potworny strach przed wystąpieniami.
Dlatego w liceum postanowiłem coś z tym zrobić i przestać żyć w takim więzieniu.
Oprócz przedstawień, to zaczynałem również potem dłuższe rozmowy oprócz “cześć”
z dziewczynami.
Potem na studiach zgłaszałem się do referatów i prezentowałem je bez czytania z kartki, tylko na podstawie punktów, które omawiałem, patrząc ludziom w oczy.
Po takim wystąpieniu czułem, że mogę poznać każdą dziewczynę.
Traktowałem to jak kuźnię mojego talentu.
Chciałem stawić czoła mojemu czerwienieniu się i strachowi.
W najgorszym wypadku wolałem sam sprowokować wyśmianie
i zaczerwienienie się przed grupą ludzi, którą za kilka lat więcej nie spotkam.
Tego pragnąłem. Męskości! Wolności i inteligencji emocjonalnej!
Już to było dla mnie osobistym zwycięstwem, sukcesem, radością, spełnieniem!
Swoboda w rozmowach z kobietami i przy podejściu to był skutek tej radości a nie jedyny cel.
Częściowo tak, ale ta zmiana to było wypracowanie męskiego charakteru, a przecież chciałem być po prostu mężczyzną, choćby sam przed sobą potrzebowałem być
i zachowywać się, jak mężczyzna, żeby nie mieć jakiegoś kryzysu tożsamości i nie zachowywać się, jak to się mówi, jak baba.
Robiłem to przede wszystkim dla siebie, żebym nie spędził reszty życia w więzieniu nieśmiałości, zestresowany, spocony.
No po prostu życie w strachu przed zaczerwienieniem i wyśmianiem było dla mnie tak stresujące, że gdybym tak miał spędzić kolejne 40 lat, to może w końcu brałbym jakieś leki na nerwicę albo zamknąłbym się w pokoju i nigdy nie wychodził.
Nie mam rodzeństwa i brakowało mi bardzo towarzystwa od najmłodszych lat.
Dużo czasu spędzałem samemu, bo mama dużo pracowała i gotowała,
a tata oglądał wszystkie serwisy informacyjne.
Z resztą i tak nie rozumieli moich problemów, bo wstydziłem się przyznawać, że w szkole lub w klubie ktoś mi dokucza lub wyśmiewa,
a poza tym nawet, gdy pytałem o radę, to ich rady były zbyt ogólne i nieskuteczne, gdy mówili, żebym np. “się nie przejmował” albo, żebym “był dla moich oprawców bardziej miły”.
Miałem potężną motywację, aby wyrwać się z mojego niesatysfakcjonującego położenia i byłem gotów zrobić wszystko, aby uniknąć tkwienia w takim stanie.
Podjąłem decyzję, że nigdy nie odpuszczę i już samo podjęcie rękawicy da mi więcej szczęścia niż nie robienie niczego.
Serce krajało mi się, gdy mój najlepszy kolega, który również był nieśmiały nie robił nic w kierunku zmiany i ciągle izolował się od wszystkich.
Po pewnym czasie mojego otwierania się na ludzi, w trzeciej klasie liceum cała klasa mówiła mi po kolei “Cześć Paweł”, a on szedł za mną i może jedna albo dwie osoby się
z nim witały, ale bardziej jako zaczepkę, sprawdzenie, jak on zareaguje.
Sposób na czerwienienie się na twarzy nr 4 – Jak sobie radzić:
i siedzisz cicho w kącie, to ludzie potem myślą, co jest
z Tobą nie tak i albo nie będą chcieli wchodzić Ci w drogę albo będą dokuczać, żebyś w końcu coś ze sobą zrobił.
Ja natomiast powtarzałem sobie i powtarzam do dzisiaj jedno:
a druga osoba nie chce. Jeśli Ty nie wejdziesz na szalupę i będziesz próbował tę osobę na siłę uratować, gdy ona nie chce, to oboje się utopicie.”
W tym programie “Pewność siebie w 90 dni” w każdym odcinku mówię o czymś, co było dla mnie przełomowe w budowaniu pewności siebie i faktycznie mi się przydało, pomogło.
Skoro mnie to pomogło, to choćby cząstka tych informacji przydała się innej osobie i przyniosła jej ulgę, to warto było się tym podzielić. Z resztą opinie mówią same za siebie.
Bardzo doceniam ludzi, którzy postanowili zawalczyć i stawić czoła swoim problemom.
Mam z nimi wspólny język. Rozumiem ich drogę.
Nieraz słyszałem słowa:
Można być wysportowanym, mieć grupę stałych znajomych, osiągać sukcesy w sporcie, w szkole, na studiach, w pracy, a mimo to być permanentnie singlem, bo na widok ładnej, nieznajomej dziewczyny następuje zamrożenie systemu, palpitacje serca, uczucie zagrożenia, wycofanie się.
Wydaje się to śmieszne i niemożliwe, a jednak jest prawdziwe.
To wiesz co? Myślałem sobie…
To gdybym musiał wybierać, to już wolałbym potrafić swobodnie zagadać do ładnej dziewczyny, zbudować z nią związek, szczęśliwą rodzinę i przeżyć razem życie w pokoju niż jakikolwiek sukces sportowy, w szkole, na studiach, w pracy, posiadanie stałej grupki znajomych.
Zamykanie ludzi w izolacji to okropna i nieludzka kara. Powinni np. pracować, a taka ekstremalna samotność powoduje szaleństwo albo cofanie się w rozwoju, zdziczenie.
Dlatego wolałbym wówczas być choćby jakimś wolontariuszem i nie być osamotnionym niż samotnym bogaczem.
Jest to relacja bliższa niż
z rodzicami, gdyż z rodzicami spędza się średnio 20 do 28 lat
i to niekoniecznie jakoś dużo rozmawiając, a z kobietą spędza się pozostałe 40 do 50 lat, jeśli dobrze pójdzie.
Klasyczny przykład to alimenty.
Inny przykład to kobiety, które się męczą z mężami, których mają dosyć, bo nie mają dokąd pójść, w sensie nie stać ich i to za duży problem dla nich i dla dzieci.
A to wszystko przez:
Można wyliczać dramat za dramatem.
Czułem w głębi serca, że wszystko inne jest prostsze, np. zdobycie formalnego wykształcenia, jakiegoś zawodu, pracy, zadbanie o zdrowie. Wydawało mi się, że te tematy są prostsze dla mnie niż relacje międzyludzkie, a także relacja z samym sobą.
Dzisiaj wiem, że każda z tych sfer wymaga systematycznej pracy i wiedzy, ponieważ wiem, jak wspaniałe, ponadprzeciętne rezultaty można osiągnąć, gdy przyłożymy do tych sfer więcej odpowiedzialności, edukacji, świadomego działania.
Jednak nie można powiedzieć, że zacząłem się rozwijać od tematu nieśmiałości, ponieważ najpierw miałem sukcesy sportowe, a także wyszedłem z nałogów, więc to dało mi przeświadczenie, że z resztą też sobie poradzę.
Wówczas wcześniejsze sukcesy napędzają następne. Nasze poczucie wartości, samoocena rosną w siłę, bo widzimy, że się da, że damy radę.
A żeby ją poszerzać potrzebny jest odpowiedni system wartości, zasad
i motywacji, ponieważ bez nich blokada przed działaniem jest zbyt silna i coś nam ciąży, blokuje, to jak zaciągnięty hamulec ręczny.
Nie da się wystartować i przełamać. Dlatego podstawową sprawą jest wybranie, z czym utożsamiamy swoją wartość i utożsamianie jej z bardziej wewnętrznymi i niematerialnymi sprawami, które nie mogą nam zostać odebrane, jak choćby charakter, osobowość, zasady życiowe.
Nie chciałbym nigdy opierać mojej wartości na stanie konta, samochodzie, mięśniach, próżnej popularności, ponieważ zawsze mogę te zewnętrzne atrybuty stracić, a wraz
z nimi moje poczucie wartości i miłość najbliższych, bo skoro te zewnętrzne atrybuty świadczyłyby o mojej wartości, to bez nich pozostałbym bezwartościowy, niekochany.
To nie jest prawdziwa miłość, tylko miłość pod warunkiem, że masz kasę albo znajomości. A ja chciałem być wartościowy za to, jakim jestem człowiekiem a nie za to, co posiadam.
Pozdrawiam,
Paweł Grzywocz
“Każdego dnia zrób jedną małą rzecz, której się boisz”
“Zawsze inwestuj w rozmowę”
“Bez prawdziwego zainteresowania kobiety nic nie może się zacząć ani trwać”
“Do rozwodu wystarczy jeden toksyczny charakter”
Jak zdobyć dziewczynę w 12 randek
Jak utrzymać związek
PewnoscSiebieW90Dni.pl
77 Technik Flirtu
Wolność od pornografii i masturbacji w 90 dni
Najlepsze miejsce do poznawania kobiet
Jak-Zdobyc-Dziewczyne.pl/mapa-sukcesu
Zostań wojownikiem i prowokuj sytuacje, w których się czerwienisz,
a także buduj równolegle zdrowe poczucie wartości i świadomość. Wówczas stępisz tę reakcję i nie będzie Ci się chciało marnować tyle energii podczas codziennych sytuacji związanych z komunikacją
między ludźmi.
|