“Najczęściej obawiamy się oceny i odrzucenia przez dziewczynę, ponieważ gloryfikujemy własne ego – perfekcyjny obraz nas samych. Przez taką blokadę atrakcyjne dziewczyny nigdy nie dowiedzą się nawet o naszym istnieniu, ale przynajmniej nasz wychuchany wizerunek nie zostanie oceniony.”
Jak przełamać strach przed zagadaniem do dziewczyny oraz pokonać perfekcjonizm i wewnętrzne blokady?
Aby przełamać strach przed zagadaniem do dziewczyny trzeba przestać się tak bardzo koncentrować na sobie samym i na tym, co ona sobie o nas pomyśli, a zamiast tego skoncentrować się na tym, jak możesz sprawić sobie i dziewczynie radość z powodu zagadania do niej.
Jak przełamać strach przed zagadaniem do dziewczyny, gdy blokuje nas niedoskonały wygląd, brak pracy i znajomych?
Przeczytaj poniższą historię czytelnika i moją odpowiedź, w których dowiesz się, jak poradzić z blokadami, perfekcjonizmem i niedoskonałościami w swoim wyglądzie.
Jak przestać się przejmować potencjalnym odrzuceniem i zbudować wolność
w działaniu. Oto, jak przełamać strach przed zagadaniem do dziewczyny, która Ci się spodoba.
*** PROBLEM CZYTELNIKA: “Blokady, perfekcjonizm, niedoskonały wygląd, brak pracy, brak znajomych – jak przełamać strach przed odrzuceniem i uczucie niezasługiwania?“ ***
“Cześć Paweł.
Od 4 lat mieszkam i studiuję we Wrocławiu, od tamtej pory też nabyłem kilka Twoich materiałów, ale nie zawsze w 100%tach realizowałem wszystkie ćwiczenia i teraz
z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ze strachu.Wcześniej myślałem, że mój brak zagadywania do nieznajomych dziewczyn był wynikiem braku pewności siebie, ale teraz, po roku aktywnego uczestnictwa w klubie mówców oraz niedawno po lekturze “Przekleństwa perfekcjonizmu” uświadomiłem sobie, że to PERFEKCJONIZM mnie strasznie blokuje w temacie relacji.
Kiedy przypomnę sobie swoje początki, śmiech z mojego jąkania, a mimo to byłem tak zdeterminowany, że teraz nowi członkowie pytają mnie “od ilu lat jestem na scenie” (a jestem po 3. projekcie), to jednak moja głowa wydaje się nie dopuszczać myśli, że podobnie może być w temacie relacji z kobietami. Tutaj od razu oczekuję od siebie, by zrobić “idealne podejście” za pierwszym razem, itd.
Nie wiem zupełnie jak poradzić sobie w tym kluczowym momencie, gdy mam przed sobą piękną nieznajomą z blokadami które mam w głowie, a które mam zakorzenione od dzieciństwa (od podstawówki po końcówkę liceum – non stop polewki z wyglądu). Dziś nawet niektóre koleżanki wprost mówią, że “wyprzystojniałem”, przez te kilka lat mieszkania we Wrocku miałem kilka dziewczyn atrakcyjnych dających oznaki zainteresowania (jedna tak mocno inwestowała
w rozmowę, było to w 2015 a pamiętam jak wczoraj, że nic nie musiałem robić. Ale tak mnie zniewalała urodą i głosem, że zrobiłem wtedy mniej niż nic).W kwietniu skończę 26 lat i NIGDY nie miałem dziewczyny. Z tymi zainteresowanymi mną, nie powiem, w większości podobały mi się, nie potrafiłem do tej pory rozwinąć rozmowy, że o wzięciu numeru nie wspomnę. A po spotkaniu takiej dziewczyny, tłumaczyłem sobie swój brak działania tym, że “jednak była poniżej moich oczekiwań” (guzik prawda).
W ciągu tego okresu mieszkania we Wrocławiu kilka razy nawet w akcie desperacji pojechałem na miasto specjalnie po to, by zagadywać, ale kończyło się na zagadywaniu ekspedientek w sklepach z damską bielizną (że niby szukam prezentu), ale nigdy nie poszło nic dalej.
A najlepsze jest to, i wszyscy mam wrażenie mi to mówią, że ja naprawdę jestem “ogarnięty”. Studiuję architekturę i to naprawdę jest w pełni świadome studiowanie, robię konkursy, bardzo dobrze rysuję, angażuję się w różne rzeczy, projektowanie kręci mnie.
Poza tym od kilku lat siedzę też w rozwoju osobistym i naprawdę moja świadomość w tym temacie wykracza ponad przeciętną (aż czasem zastanawiam się, jak to jest, że kolesie wokół mają laski a gówno robią, a ja nie?). Do tego klub mówców, pełny postęp.
Gdy tak wypisuję co ja nie potrafię, to kurcze naprawdę wielu gości jest za mną
w tyle, natomiast gdy wychodzę w miasto to nagle przestaje mieć to znacznie i liczy się brak muskulatury, blada cera, brak pracy bo studia dzienne, sraty taty.Natomiast moim zdaniem nie potrafię odciąć się zupełnie od logiki przy kobietach. Lubię się uczyć i owszem to w życiu pomaga i daje mi osobiście mnóstwo satysfakcji, ale zauważam też, że zbytnie przeintelektualizowanie się przeszkadza prowadzić emocjonujące rozmowy z kobietą.
I samo podejście z resztą, bo za dużo kombinuję we własnej głowie zamiast podejść i powiedzieć cokolwiek.
W ciągu ostatnich 2 lat poradziłem sobie z wadą niepłynności wymowy (to ogromna rzecz, bo od podstawówki miałem w związku z tym przechlapane w czasach szkolnych i nie tylko). W ubiegłym roku zaliczyłem speeddate (niestety przyszły dziewczyny po 30stce) i tam przekonałem się, że potrafię “nawijać” z kobietami na wiele tematów bez przerwy.
Problem pojawia się, gdy spotykam dziewczyny w moim zakresie wiekowym
w neutralnych warunkach (na speeddate wiadomo po co każdy przychodzi,
a w innymi kontekście już nie). Mam takie perfekcjonistyczne przekonanie pt.
“Nie zasługuję na”, itd. Albo “aby mieć taką i taką trzeba mieć wielu przyjaciół, świetne ciało, bo teraz wszystkie biegają na siłownie” itd.Na poziomie świadomości ja to doskonale wiem, że to są schematy wtłaczane przez media, wychowanie, itd., natomiast trudno się od tego odciąć idąc przez ulicę (rozumiesz).
Studia “zaraz” się skończą, a jak pomyślę sobie ile dziewczyn przeszło koło nosa przez ten cholerny perfekcjonizm, to naprawdę chcę wykorzystać wszelkie możliwości zmiany stanu rzeczy.
Powoli dochodzę do momentu, że trudno będzie mi sobie wyobrazić, że umówienie się na randkę jest w ogóle możliwe?
Nie wyobrażam sobie na ten moment bez zawahania podejść do dziewczyny która mi się podoba i zagadać. Nie potrafię na widok atrakcyjnej dziewczyny się uśmiechać.
Od razu włącza mi się taka powaga, że jak stoję w kolejce powiedzmy do ksero
i widzę atrakcyjne dziewczyny, przede też mną goście “tzw. jak z okładki” i od razu włącza mi się takie porównywanie, a że się ośmieszę, itd.Takie głupie zupełnie przekonania. Z drugiej strony wiem, że mając dobrą “gadkę” mógłbym przeskoczyć wszelkie niedoskonałości związane z wyglądem.
No ale z tym “wychylaniem się” w większym towarzystwie mam problem (bo kojarzy mi się to z udawaniem ekstrawertyka którym nie jestem).
Bywam w różnych miejscach, lubię próbować, poznawać nowe miejsca, nowe aktywności, a na polu relacji z kobietami mam wrażenie nie posunąłem się ani
o milimetr. Wszystko przez to co siedzi w głowie. Moja mama twierdzi, że jestem za grzeczny (co to znaczy?). Ale to efekt tego, że zawsze wyśmiewały mnie za wygląd, a też tak byłem wychowany, że “co pomyślą inni?” itd.W klubach byłem kilka razy (kampus i stancję mam prawie 10km od centrum), poza tym nigdy nie lubiłem głośnych miejsc. Rzeczywiście warunków do pogadania tam nie ma.
Natomiast chodząc po galeriach czułem się jak desperat. Zwykle mam tak, że jak przeczytam jakiś Twój materiał to czuję, że wiem dużo i wychodzę z tym, ale jednocześnie nie dostrzegam okazji, nie widzę oznak zainteresowania u dziewczyn.
A po jakimś czasie, gdy nie myślę o możliwości zagadywania i jak to robić, to nagle pojawiają się okazje, ale nie wiem już wtedy jak je wykorzystać.Wybacz, że tak chaotycznie trochę piszę, ale nie chciałem niczego pominąć, a też trudno zupełnie zdefiniować obszar problemu. Mam wiedzę z Twoich kursów, natomiast brak zastosowania praktyce.
Gdzieś głębiej trzeba nacisnąć guzik, ale nie wiem gdzie. Gdy się czyta, jest ekscytacja i wyjazd w miasto. Tam na miejscu – wielka lipa. Nie wiadomo jak ruszyć. Totalna blokada.
Oczekiwałbym planu jak krok po kroku wspinać się po tej drabince. Zacząć od tak małego kroku, by nie był paraliżujący, ale jednocześnie sprawnie robić postęp. Nie chciałbym też sprowadzać tego do zerojedynkowego planu, że tego i tego dnia – 5 podejść (a jeśli z różnych powodów nie ma okazji, to wtedy pojawia się frustracja).
To ćwiczenie, by w 10 minut zagadywać w galerii – nie do przejścia. Mało tego – to by podchodzić i po prostu powiedzieć “cześć” do nieznajomej albo komplement (jako trening) , i zamilczeć – też wydaje mi się tak arcytrudne (bo zupełnie dziwne, niecodzienne). Nie wyobrażam sobie, by po chwili nie spalić buraka, a przez to
i całą sytuację.Szymon”
>>> MOJA ODPOWIEDŹ:
Hej Szymon,
Poczucie takiej męskości i wartości to jeden temat.
A drugi, o wiele prostszy, to sama zawartość rozmowy.
Można być niepewnym siebie i przestraszonym, ale zamaskować to mową ciała (tak, jak to się robi na początku na klubie mówców), tylko trzeba wiedzieć, jak i o czym można rozmawiać oraz, co robić, gdy rozmowa się nie klei
I krok po kroczku wdrażasz po kolei techniki flirtu.
Jak przełamać strach przed zagadaniem do dziewczyny?
Zacznij od prostego “Cześć” i idziesz dalej.
I tak przez 2 tygodnie do 3 dziewczyn dziennie.
Dopiero po 2 tygodniach takiego ćwiczenia dodaj kolejny krok i powiedz jej komplement, że ma lśniące włosy albo coś innego, co zauważysz i odejdź.
I tak 2 tygodnie:
Następnie mówisz o tych włosach albo coś innego o jej rzęsach, powiekach, oczach, paznokciach, ustach, nosie, uszach, policzkach.
Coś kobiecego, żeby były emocje.
Komplementy typu “ładna torebka” są słabe, bo komentujemy jakąś rzecz.
Patrz głęboko w oczy dziewczynie i skomentuj coś kobiecego w jej urodzie.
W ten sposób się znieczulisz tak samo, jak na klubie mówców.
Kwestia powtórzeń.
To właściwie jedyna droga praktyczna. Jak z nauką pływania. Trzeba być w wodzie, czyli w interakcjach.
Poza tym uczysz wtedy swój umysł, że nie musisz uzyskać żadnego rezultatu, co uwalnia od presji, stresu oraz pozwala zacząć po prostu z ciekawością rozmawiać
z dziewczynami i sprawdzać, co się będzie działo.
Równolegle jest praca z psychiką.
Ale obojętne, co sobie wmówimy, to i tak trzeba zdobyć praktyczne doświadczenie.
Są różne filozofie, którymi można sobie wkręcić, że się jest wspaniałym człowiekiem
i wartościową istotą.
Jednak żadna z nich nie zwalnia nas ze zdobywania doświadczenia.
Chociaż może nas do niego uzdatniać.
Bo gdy odpowiednio uwierzysz w dobre rzeczy na swój temat, to wtedy pokonasz strach przed zdobywaniem doświadczenia oraz zaczniesz uważać, że zasługujesz.
To dość plastyczny temat.
Cała walka toczy się o to, z czym się utożsamiasz na takim najgłębszym poziomie.
Czyli kim jesteś?
Jako człowiek.
Kluczem jest przestać się utożsamiać z zewnętrznymi rzeczami, jak ciało, pieniądze, znajomi.
Praktycznie wszystko można sobie wmówić, nawet jeśli to nieprawda.
Według psychologii pozytywnego myślenia sukces zależy od siły wiary.
Pozostaje jedynie pytanie, która wiara jest prawdziwa i pożyteczna.
Bo można sobie wmówić samo-wspaniałość i to może być pożyteczne przez jakiś czas.
Można się zatrzymać na takim poziomie i zadowolić się tym, że to podobno “działa” dla niektórych, bo wmawiamy sobie pewność siebie i zaczynamy się zachowywać pewnie siebie, udawać pewność siebie.
Jeśli ta wiara okaże się fałszywa, to zapłacimy za to prędzej czy później w zderzeniu
z rzeczywistością, której nie uwzględniliśmy w naszym przeświadczeniu na temat naszej cudowności.
Np. dziewczyna w stałym związku odkryje, że bardzo dobrze udawaliśmy takich
kozaczków-cwaniakczów, a tak naprawdę jesteśmy dalej zakompleksionym chłopcem, który pragnie dowartościowania, bo w środku jest taką wydmuszką z “napuszoną mową ciała samca alfa”.
Jednak po drodze można bardzo dużo “osiągnąć” za pomocą odpowiednio silnej wiary
i udawania pewności siebie.
Także wybór należy do każdego z nas indywidualnie.
A bez względu na wybór i tak trzeba po prostu wykonać pracę.
Czyli obojętne w co tam sobie wierzymy i tak trzeba się nauczyć angielskiego albo trzymać dietę albo przemawiać albo zagadywać dziewczyny pomimo strachu.
Wierzyłem w życiu w różne rzeczy na swój temat, ale zawsze wyniki brały się z pracy.
To pozostało niezaprzeczalne.
Chociaż odpowiednia wiara jest bardzo ważna, bo dodawała mi sił
i motywacji do działania.
Bez wiary w to, że jestem wartościowy nie byłbym w stanie podejść do dziewczyny choćby dla treningu.
Na początek na pewno pomocne jest choćby małe docenianie siebie za to, że jesteśmy pracowici, że przełamujemy lęki, że nie oglądamy porno i nie traktujemy kobiet przedmiotowo (to ostatnie akurat bardzo dużo mi dało i wiele facetów ma taki efekt).
Doceniam się za to, że poradziłem sobie z innymi trudnościami, jak treningi koszykarskie, przybranie na masie dzięki siłowni i większym posiłkom, przełamywanie się na zajęciach i zadawanie pytań prowadzącym, zdanie prawa jazdy, matury.
Natomiast jest jeszcze ten głęboki poziom.
Czyli taki sens życia, kim jesteśmy jako człowiek, po co żyjemy, dokąd zmierzamy, czym jest dla nas śmierć.
Tutaj psychologia mówi nam, że jest tylko jedno życie, więc trzeba wycisnąć z niego jak najwięcej, a to i tak nie wszystkich motywuje i wielu ludzi wcale nie przejmuje się śmiercią i zaprzepaszczaniem swojego życia.
Wolą dalej żyć w strachu i lenistwie.
Z kolei niektóre nurty mówią, że wszystko, co ziemskie przemija, więc nie ma sensu się nadmiernie przejmować i stąd płynie wolność do działania, czyli działam, bo chcę, bo mogę, ale nie muszę, bo zdaję sobie sprawę z przemijalności wszystkiego, co nas spotyka w życiu.
Czyli skoro już żyję, to co z tego, że wszystko przeminie.
To przynajmniej miło spędzę ten czas.
Chociaż tutaj znowu wbija się temat EGO, czyli z czym się utożsamiamy, czyli co jest
w naszym centrum życiowych wartości, które właśnie nadaje naszej osobie wartość.
Od razu przypominam, że nie ma większego sensu utożsamiać się z własnym zdrowiem lub rodziną, bo to dość oczywiste, że nie jesteśmy tylko tym kawałkiem mięsa zwanym ciałem ani nie jesteśmy naszą rodziną ani tym bardziej stanem konta.
Jeśli w naszym centrum życiowych wartości jest ego, czyli wyidealizowany obraz naszego JA, to wtedy mamy blokadę, bo nie chcemy, żeby nasz gloryfikowany obraz własnej osoby był oceniany, a już tym bardziej odrzucony, znieważony, zignorowany.
Dlatego kluczem jest pozbycie się albo chociaż ujarzmienie, opanowanie, poskromienie wielbienia własnego ego, zdemaskowanie jego chorych, zniewalających nas pragnień, jak właśnie adoracja, podziw i aprobata innych ludzi.
Tutaj każda filozofia ma swoją drogę, a ja wypowiadam się na ich temat w programie “Wolność od nałogów w 90 dni”, trochę można też wywnioskować z materiałów dołączonych do modułu o seksualności z “Jak utrzymać związek” i “12 randek”, a poza nimi staram się zbytnio nie narzucać systemu wartości i zatrzymuję się na ogólnym stwierdzeniu, żeby w centrum naszego życia była prawdziwa miłość.
A z jakiego źródła ta miłość ma pochodzić i według jakich zasad funkcjonować tłumaczę w powyższych materiałach, a co kto z tym zrobi to już jest decyzja każdego człowieka indywidualnie i jest to bardzo delikatna sprawa.
Z tymi ćwiczeniami na pewność siebie, które są w “Pewność siebie w 90 dni” można bardzo daleko zajść. Kursy konwersacji również dają kopa.
Nie zajmuję się na dzień dzisiejszy stricte kształtowaniem światopoglądu i systemu wartości, jednak jest to często nieuniknione, dlatego aby nie zatrzymywać się tylko na tych prostszych sprawach, to w niektórych kursach idę o krok dalej, tłumacząc że tak ostatecznie to te wszelkie blokady biorą się ze światopoglądu, w którym w centrum życia postawione jest ego, czyli gloryfikowany obraz własnego JA, które nie chce być ocenianie.
Ja jestem w głębi cichym samotnikiem, ale nauczyłem się rozmawiać z ludźmi,
z kobietami oraz występować, tańczyć, dobrze się bawić na imprezie i cokolwiek, co mi potrzebne w życiu.
Nauczyłem się tego i dałem radę, bo mam i miałem takie wartości życiowe, które pozwalały mi się nie poddawać i pokonać strach przed oceną mojego idealnego ja, bo uznałem, że nie jestem i nigdy nie będę idealny, a to jak wyglądam to tylko tymczasowa powłoka.
Są różne wiary, często polegające na tym, żeby powtarzać sobie, jaki to ja jestem dobry i wspaniały, co jest według mnie oczywistą nieprawdą, bo nikt nie jest doskonały ani nawet nie musi być ani nie jest w stanie być doskonały, bo ciągle się potykamy
i błądzimy.
Mijasz w ciągu dnia 3 dziewczyny?
Na pewno mijasz.
Powiedz do każdej z nich “cześć” przez 2 tygodnie.
Nie musisz wtedy do nikogo podchodzić.
Po prostu witasz się
z przechodniami.
Jeśli nie mijasz nikogo, to idź na spacer albo na zakupy, to miniesz.
Baw się tym, to również nabierzesz większego dystansu do całej sytuacji, czyli mów raz bardziej donośnie, raz bardziej spokojnie, raz z głębokim kontaktem wzrokowym, raz płytkim, raz z daleka, raz w ostatniej chwili, raz z uśmiechem, raz poważnie.
Obserwuj reakcje ludzi.
Jak przełamać strach przed zagadaniem do dziewczyny?
Rób cokolwiek.
Porażką jest brak działania.
To normalne, że uczenie się nowych rzeczy jest niecodzienne.
Czy występowanie na scenie jest codzienne?
Nie.
Czy angielski jest codzienny?
Nie.
Wszystko, co nowe wymaga pokonania strachu przed nieznanym.
A jak ktoś nie jest w stanie tego wytrenować, to ma poważnie zaburzoną i zaniżoną samoocenę.
Utożsamia się z egocentryzmem, czyli ma w centrum życia swoje EGO, czyli swój perfekcyjny obraz samego siebie, którego nie chce poddawać ocenie przez innych.
Można sobie wmawiać złe bzdury, że jesteśmy do niczego, jak i można sobie wmawiać dobre bzdury, jacy jesteśmy wspaniali, a tymczasem i jedno i drugie może być totalnym fałszem, bo chodzi o to, aby ta samoocena była zdrowa, czyli zgodna ze stanem faktycznym i dopiero na jej podstawie można świadomie pracować, czyli zaakceptować mocne strony jak i słabości, a następnie rozwijać jedno i drugie.
Świadomość tych mocnych i słabych stron to również duży krok do przodu w pracy nad sobą.
Przydaje się tutaj pytanie “Skąd wiesz?” z ósmego odcinka “Pewności siebie w 90 dni“.
I tak wiele razy pytamy się sami siebie:
Te pytania nawet można sobie zadać przed jakąś rozmową, której się boimy.
W ten sposób można się uświadomić na gorącym uczynku, że nasze blokady są nierealne, a następnie można zadziałać i się przekonać, że rzeczywistość była zupełnie normalna, akceptowalna, zwyczajna, adekwatna do tego, co sobą faktycznie reprezentujemy.
Podsumowując, aby pozbyć się blokad potrzebna jest świadomość swoich mocnych
i słabych stron poprzez zadawanie sobie pytań weryfikujących przekonania na nasz temat.
Dzięki niej można zacząć świadomie podejmować działanie i obserwować, co się z nami dzieje.
Także już samo weryfikowanie naszej samooceny, czy nie jest zawyżona ani zaniżona, ani zakłamana pozwala na zdemaskowanie tych blokad i uwolnienie się od nich.
Nie można wydostać się z więzienia, którego nie widzimy.
Można poprzez taką pracę, obserwację
i weryfikację swojej samooceny osiągnąć taki balans psychiczny, dzięki któremu można robić to, co faktycznie jesteśmy
w stanie zrobić i być dumnym z tego, że podjęliśmy działanie w zakresie naszych możliwości.
Bo na podstawie zdrowej samooceny, czyli nie zawyżonej ani nie zaniżonej, tylko adekwatnej do stanu faktycznego jesteśmy w stanie realistycznie ocenić, co jesteśmy
w stanie zrobić, a czego nie jesteśmy
w stanie zrobić, a następnie podjąć takie kroki, które są w granicach naszych aktualnych możliwości.
Jeśli uważamy, że coś jest poza granicami naszych możliwości, to po prostu tego się nie podejmujemy.
Dlatego na podstawie realistycznej, zdrowej, zgodnej ze stanem faktycznym samooceny należy ocenić, co jesteśmy w stanie robić i wtedy zaczniemy to robić.
i nie wierzymy, że to jest w zasięgu naszych możliwości, więc nie robimy nic.
Dlatego cała praca polega na zgodnym z faktami odkrywaniem, co jesteśmy w stanie zrobić, a potem mamy wiarę w to, że damy radę i możemy zacząć od małych kroków na miarę własnych możliwości na dzień dzisiejszy.
Za miesiąc te możliwości mogą być większe, ale to odkryjemy za miesiąc, bo nie da się wskoczyć od razu na szczyt drabiny.
Dlatego trzeba na nią wchodzić etapami.
Na każdym etapie możemy wtedy odkryć, co jesteśmy, a czego nie jesteśmy w stanie zrobić,
a następnie możemy świadomie zaakceptować lub odrzucić wyzwanie poradzenia sobie z tym problemem.
Jeśli je zaakceptujemy, to możemy wtedy zacząć działać z pokorą, wyrozumiałością, dystansem
i pozwoleniem sobie na niedoskonałości.
Tutaj znowu pojawia się wiara:
Z czego płynie taka wiara to już jest temat wartości życiowych i doświadczeń życiowych.
Już poprzez samą pracę nad zdrową samooceną można nauczyć się tak przyziemnych rzeczy, jak rozmowy z dziewczynami i umiejętności poznawania ludzi.
Natomiast kluczową rolę odgrywa tutaj światopogląd i system wartości, czyli co mamy
w centrum naszego życia.
Psychologia mówi nam, że w centrum ma być nasze “JA”, a wtedy koło się zamyka
i dalej jesteśmy niewolnikami oceny naszego ego przez innych.
Często wręcz poleca się gloryfikować własne “JA”, czyli mamy być tak głęboko przeświadczeni
o swojej świetności, żeby nic nie było w stanie jej naruszyć.
Czyli w skrócie należy “bardziej wierzyć w siebie” na podstawie różnych sukcesów typu zdana matura, przeprowadzenie babci na przejściu dla pieszych itp. dowartościowywanie się.
Niestety może to prowadzić i finalnie prowadzi do narcyzmu, który z kolei wyrządzi nam wiele krzywdy, gdy w konfrontacji
z życiowymi sytuacjami okaże się, że jednak nie jesteśmy tacy świetni, jak sobie wmówiliśmy – np. dziewczyna wygarnie nam po kilku miesiącach, kim naprawdę jesteśmy, a na kogo się kreujemy.
Niejeden kołcz samorozwoju powie Ci, że:
w życiu” niż mówić sobie, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy i na coś nie zasługujemy”
Ja polecam w centrum swojego życia zamiast narcyzmu, zwanego nieraz “pozytywnym egoizmem” wstawić prawdziwą miłość, ale nie do samego siebie, tylko taką, w której robimy coś dla innych, ponieważ to daje na pewno większe spełnienie życiowe niż hołdowanie najpierw swojemu egoizmowi i wpadanie w samozachwyt.
Oczywiście można sobie wmawiać, że spełnienie życiowe daje zaspokajanie samego siebie w ramach najwyższej wartości życiowej, a dopiero potem innych w zależności od nastroju albo od tego, co my będziemy z tego mieć, ale to już każdy musi sam się przekonać.
Gdy robimy coś dla drugiego człowieka, to automatycznie przestajemy przejmować się opinią innych, bo skupiamy się na odbiorcy i na tym, co dajemy zamiast na przejmowaniu się tym, co sobie dziewczyna pomyśli o nas samych i o tym, czy chcemy jej coś zabrać.
A z jakich źródeł można czerpać zdolność do dzielenia się, obdarowywania, pomagania, prawdziwej miłości wymieniłem w “Wolności od nałogów w 90 dni” – właściwie w każdym miesiącu było to nastawienie. Była też o tym mowa w odcinku o tworzeniu wartości dla innych w “Pewności siebie w 90 dni”.
Czyli wychodzi na to, że aby robić ćwiczenia trzeba poustawiać odpowiednio hierarchię wartości życiowych.
Teoretycznie można by po prostu wykonać bezmyślnie ćwiczenia na pewność siebie
i siłą stępienia na bodźce nabrać swobody w tej delikatnej dziedzinie, jaką jest ocena naszej osoby i możliwość odrzucenia.
W praktyce niewielu ludzi jest w ogóle w stanie robotycznie wykonać jakiekolwiek ćwiczenia na pewność siebie, gdyż powstrzymuje ich własny system wartości, czyli przewrażliwienie na punkcie własnego ego, które jest w centrum życia.
Program o nałogach jest tutaj ogromnym ułatwieniem, gdyż przedstawiam w nim główne nurty, w których możemy przebierać.
Często otrzymuję komentarze, że nie jest to tylko program o nałogach i powinien mieć inną nazwę, ponieważ jest w nich wiele innych tematów związanych z:
A to wszystko po to, aby zwiększać świadomość, dzięki której nabieramy dystansu, perspektywy, spokoju i zrozumienia, dlaczego ten świat i nasze życie wygląda tak a nie inaczej oraz, co możemy zmienić a czego nie.
Następuje wtedy ogromne zwiększenie świadomości oraz wolność do działania.
Można to też rozkminiać samemu, jednak będzie to kilka razy bardziej czasochłonne
i będzie wymagać więcej wysiłku.
Bez względu na wybrany sposób zbadania tego warto wiedzieć, po co się żyje i kim naprawdę jesteśmy.
W czasie własnych poszukiwań warto równolegle robić ćwiczenia na pewność siebie, gdyż mogą znacznie przyspieszyć proces uwalniania się od blokad.
Pozdrawiam serdecznie,
Paweł Grzywocz
“Każdego dnia zrób jedną małą rzecz, której się boisz”
“Zawsze inwestuj w rozmowę”
“Bez prawdziwego zainteresowania kobiety nic nie może się zacząć ani trwać”
“Do rozwodu wystarczy jeden toksyczny charakter”
Jak zdobyć dziewczynę w 12 randek
PewnoscSiebieW90Dni.pl
77 Technik Flirtu
Wolność od pornografii i masturbacji w 90 dni
Jak-Zdobyc-Dziewczyne.pl/mapa-sukcesu
Napisz, jak Ty sobie radzisz z blokadami i strachem przed zagadaniem do dziewczyny.
|